Skip to content

Recenzja Spalania – Arterie

„Już od pierwszego mojego zetknięcia się z poezją Grzegorza Kwiatkowskiego odniosłem nieodparte wrażenie że jest to pisanie osobne, inne od tego czym parają się jego rówieśnicy. Teksty autora „Osłabić”, skupione, niepozbawione elementów turpizmu i niepokojąco uciekające od metaforyki w stronę jaskrawej dosłowności, były rzeczą która albo zachwycała albo oburzała, jednakże nigdy nie pozostawało się wobec niej obojętnym. Przyjęta przez twórcę strategia poetycka, polegająca na całkowitym zignorowaniu idiomu postmodernistycznego i odświeżeniu formy oraz oddechu klasycznego białego wiersza, była również posunięciem mogącym spolaryzować odbiorców jego liryki. Kwiatkowski przyjęte przez siebie założenia realizuje z żelazną konsekwencją od czasu swojego debiutu, jednocześnie ciągle wzbogacając swoją przestrzeń poetycką. Zadanie którego się podjął nie jest zadaniem łatwym, dlatego też z pewną obawą sięgnąłem po najnowszy tomik tego poety. Obawy moje okazały się oczywiście bezpodstawne, ponieważ dostałem dokładnie tego czego szukałem, a nawet troszkę więcej.

„Spalanie” jest tomikiem bardzo szczupłym, składa się on jedynie z dwudziestu dwóch utworów, co może być uznane jako pewnego rodzaju nawiązanie do poprzedniej książki omawianego autora, „Radości”, gdzie można było znaleźć podobną ilość wierszy. Nie da się ukryć wrażenia że „Spalanie” należy traktować jako kolejną część poprzedniego tomiku, sequel przetwarzający podobne motywy w podobnej stylistyce. Czytelnik otrzymuje w „Spalaniu” melodie i obrazy znane mu już z poprzednich książek omawianego autora, tak więc osoby które znają już i cenią tą twórczość mogą bez obaw sięgać po tą pozycję. Słowo wprowadzenia należy się jednak tym, którzy z poezją Grzegorza Kwiatkowskiego nie mieli jeszcze styczności.

Pisanie Kwiatkowskiego to rzecz wyjątkowa na tle młodej poezji polskiej. Po pierwsze, całkowicie obywa się ona bez ironii, nawiasu i gier literackich, które to cechy przyniosła w liryce polskiej pozytywna recepcja myśli postmodernistycznej. Po drugie, Kwiatkowski robi to, od czego jego rówieśnicy starają się uciekać, a mianowicie próbuje on odpowiedzieć na pytanie czy da się pisać poezję po Oświęcimiu. Odpowiada twardo i bez uników, jego wiersze są jakby metodycznymi zastrzykami bólu, co nieco może zrazić do niego czytelników szukających w literaturze raczej ukojenia niż szoku. Dobrym tego przykładem może być poniższy fragment:

plony

nasz prawdziwy zawód to rolnictwo
nie zabijanie
chociaż przyznaję:
rzezie na bagnach odbywały się w rytmie prac sezonowych
i kiedy były duże deszcze nie wychodziliśmy po plony

(plony, str. 11)

Prosty tekst o bardzo nieskomplikowanej metaforyce i jednocześnie niesamowitej sile rażenia – tak chyba najszybciej można trafnie opisać lirykę mieszkającego w Gdańsku literata. Zderzenie rzezi ze żniwami jest poetyckim obrazem, jednak jest to obraz który wcale nie prowadzi nas do homeostazy czy też arystotelesowskiego zadziwienia nad światem. Czytelnik doświadcza tutaj zgoła odmiennego odczucia, odczucia obcowania z najbardziej niewygodną z prawd, z prawdą niezmierzonego zła tkwiącego w każdym, najbardziej zrównoważonym i normalnym osobniku. To odważne wystawianie na światło dzienne tematów trudnych jest cechą charakterystyczną dla pisania Kwiatkowskiego. Pojawia się jednak tutaj niebezpieczeństwo z jednej strony taniego moralizatorstwa czy też nawet martyrologicznego sentymentalizmu, z drugiej zaś jeszcze tańszego epatowania obrzydliwością. Autor „Spalania” unika jednak obydwóch tych mielizn i w tym właśnie kryje się prawdziwa wartość jego poezji. Surowość tych tekstów wyklucza jakikolwiek sentymentalizm, autor zaś nie wyraża żadnych jednoznacznych ocen moralnych. Nie bawi się on również w nazbyt wyraziste opisy prezentowanych przez niego okropieństw, przez co unika śmieszności i wprowadza w swoje teksty nastrój autentycznej chtonicznej powagi. Teksty Kwiatkowskiego to raczej zwięzłe i trafne „przyśpiewki śmierci” wprowadzające nas w swoiste misteria, misteria jednocześnie okrutne i niepozwalające odwrócić od siebie wzroku.

Jak już wspomniałem wcześniej, Kwiatkowski konsekwentnie podąża ścieżką wykreowanej przez siebie strategii poetyckiej, co wcale nie oznacza jednak że omawiany autor jedynie bazuje na raz wymyślonym pomyśle. Da się zauważyć pewną ewolucję w pisaniu Kwiatkowskiego, ewolucję polegającą na tym, że każdy kolejny z jego tomików jest coraz bardziej stonowany, intymny. Słowa używane są oszczędnie, również ilość tekstów w książce ulega zmniejszeniu. Wydaje się, że ten kierunek rozwoju jest jak najbardziej rozsądny, wiersze dzięki temu bardziej przemawiają do czytelnika, na pewnym poziomie może się on z nimi identyfikować. By nie być gołosłownym, chciałbym podać przykład takiego tekstu:

świat

poszłam z dzieckiem do lasu i razem z nim bezradna płakałam
łzy ściekały mi z oczu a dziecko wycierało mi łzy rączką
i tak bardzo żałowałam że przywołałam je na świat

(świat, str. 13)

Wiersz ten z pozoru wydaje się być aż za prosty, jednak nie da się mu odmówić mocy, która wypycha nas z bezpiecznego miejsca, pokazuje nam świat jednocześnie wyobrażony i bezsprzecznie prawdziwy. Poezja Kwiatkowskiego przypomina ale nie napomina, szokuje ale nie epatuje; jest nieprzyjemna i w tym samym czasie estetycznie elegancka.

Podsumowując, Spalanie Grzegorza Kwiatkowskiego to kolejna udana pozycja w jego dorobku. Widać w niej wykształcony już styl, nienaganny warsztat literacki oraz zamysł do wykreowania swojej osobnej przestrzeni poetyckiej. Dla osób które już wcześniej pozytywnie oceniały twórczość autora „Przeprawy” jest to pozycja obowiązkowa, ale też myślę, że jest to książka dla tych, którzy dopiero mają zamiar zapoznać się z twórczością omawianego autora.”

Rafał Derda, Arterie

FacebookTwitter