Skip to content

Sundown Syndrome

„Hołdując pewnym zasadom, mottom, morałom czy też rytuałom, można przez życie przejść całkiem spokojnie, bez większych problemów. Czyli bezsensownie i normalnie nudno.. Niektórym do szczęścia nie potrzeba więcej niż owych codziennych rytuałów, przez szereg lat powtarzanych, werżniętego w skórę przepisu na życie. Prysznic, śniadanie, podróż do pracy, praca, podróż do domu, obiad, kanapa, telewizja, kolacja, łóżko. I tak cały czas. Prosto jak w kuchni Makłowicza. A gdyby tak odrobina szaleństwa, dodać do tego rytuału szczyptę piasku i wina, np. nie zjadając śniadania.. O, tak! Od czegoś zacząć trzeba.. Potem to już poleci. Tak też stało się w przypadku Gdańskiego kwartetu, nie zapadli się w muzycznej stagnacji, z czego jestem dosłownie dumny. Trupa Trupa.

Kwietnia 27, 2013 roku miała miejsce premiera albumu nr. 2. Dokonało się to podczas koncertu w klubie Żak. Materiał był nagrywany w Nowej Synagodze w Gdańsku-Wrzeszczu jak i również w Studiu s4 Radia Gdańsk. Wszelkie pogłosy, które są częste na płycie wydobywano w starej fabryce Hydroster, oczywiście w Gdańsku. A miksowanie w Radiu Gdańsk, mastering u Piotra Pawlaka.

Gdy ostatnim razem pisaliśmy o Trupa Trupa, stało się to prawie dwa lata temu, w czerwcu 2011 roku. Było to nie lada wydarzenie, w mojej opinii jedno z najważniejszych muzycznie na blogu. Dlaczego o tym wspominam? Z prostego powodu, by zaznaczyć jak długą drogę pokonali gdańscy chłopacy. Koncerty, festivale, telewizja, nagrody. To są sprawy wyczynowe, podejrzewam, że o tym każdy zespół, artysta wie, a inni się domyślają, że aby zaistnieć trzeba się postarać mocno. Tak więc, zespół gościł ostatnio na Heineken Open’er Festival, jak i również od pewnego czasu można zobaczyć w TVP Kultura zapis koncertu jaki został zarejestrowany w Foyer Teatru im. Gombrowicza. Jak i inne, nic tylko ściskać ręce i gratulować.

Ale, ale przecież rozchodzi się tutaj o nowy album, a nie o nagrody, tytuły i uznania. Tak jak przy poprzedniej płycie, nie od razu się przekonałem. To jest jak aranżowane małżeństwo. Stajesz przed faktem dokonanym, kłócisz się z myślami.. “To nie to..”, “Jak oni mogli mi to zrobić” , “I hate!”.. Po burzliwych początkach, przychodzi etap poznania, dotarcia się, akceptacji, przyzwyczajenia i może nawet pewnej miłości. Tak było ze mną i tym właśnie albumem. Na początku nie byłem zadowolony, nie czułem tego.. Lecz człowiek ze mnie dobry i dałem jeszcze jedną szansę ++, i co? I nie żałuję! Jak to się mówi na południu, wartało.  Jestem na etapie akceptacji i zauroczenia. Już któryś dzień z kolei męczę to płytę nieustannie, postarzając ją z każdą rysą, które ona cierpliwie kolekcjonuje.

Utwór, który otwiera krążek jest jak plaskacz, jak ciężki liść na nieskalanej buzi zrzucający z nosa różowe okulary.. Słuchając go przypomniałem sobie jak wiele rzeczy, ludzi, sytuacji mnie wkurwia. Aż chce się krzyczeć I hate! .. To jest takie dobre 4 minuty wściekłej zadumy. I dlatego zajmuje drugie miejsce w moim rankingu utworów z tej płyty. Jest tutaj niezły przekładaniec, z charakternego I hate przechodzimy do spokojnego jak łąka, Felicy. Potem wpadamy do beczki z karbidem słuchając Miracle. Kręci mi się w głowie jak po pijaku.. Here are then, uwielbiam ten utwór, lekki początek, który przetacza się przez całą piosenkę brzmi niezwykle znajomo, nie wiem do czego to porównać.. Ale jest przemiłe. Każdy album ma w swoim asortymencie taką małą bombkę, taki dynamit, który jest delikatnie lepszy od pozostałych. Dla mnie w ++ jest to utwór See you again, tyle, że to bomba wodorowa, krótki szał i po sprawie ale skutki nieodwracalne. Płyta obfituje w niesamowite przejścia, zróżnicowanie instrumentalne, jest na bogato. Trupa Trupa po prostu wzięła sobie pewne przysłowie do serca, “Postaw się, a zastaw się“. Jak słyszę partie organów to aż się boję i gęsia skórka się pojawia, ale mimo wszystko za każdym razem chcę bać się bardziej. I ostatnie, płytę kończymy utworem Exist, to on najbardziej mi się podoba. Zostałem zakleszczony pomiędzy chrapliwym duetem i słodkim “uuuhuu” w drugiej części piosenki. I tak sobie istnieje w tej niewygodnej pozie, mimo, że dupa boli to dusza się cieszy.

Trupa Trupa i  ich ++ spełniło wszystkie oczekiwania, jest mocno, różnie, niecierpliwie, momentami szalenie, a i spokojnie. Czasami jest tak, że jak czegoś bardzo oczekujesz, masz o tym niesamowite wyobrażenia i gdy w końcu to dostajesz to serce Ci pęka z rozczarowania.. A tutaj jest idealnie, tęcza wylewa mi się z pyska. Nie można również obojętnie przejść obok tekstów Grzegorza Kwiatkowskiego i Wojciecha Juchniewicza… Proszę posłuchać. Warto.”

Nataniel Rozental, www.sundown-syndrome.blogspot.com

FacebookTwitter