„Radości to już czwarta książka Grzegorza Kwiatkowskiego. W poprzednich trzech swoich publikacjach mieszkający w Gdańsku poeta dosyć wyraźnie zaznaczył ścieżkę, którą chce podążać. Jego pisanie już u swojego zarania posiadało parę cech charakterystycznych wyróżniających go na tle innych twórców jego pokolenia. W najnowszej, wydanej przez Biuro Literackie, pozycji, poeta nie zbacza z obranego kierunku. Na łamach Radości spotykamy tematy, które były już poruszane w Osłabić, czy też Eine Kleine Todesmusik, a również specyficzna fraza, którą używa Kwiatkowski nie ulega żadnej diametralnej zmianie. Nie mamy jednak tutaj do czynienia z jałową powtórką, ale raczej ciągłym rozwojem, pewnym udoskonalaniem utworzonej wcześniej przestrzeni poetyckiej.
To, co interesuje Kwiatkowskiego najbardziej, to odwieczne pytanie unde malum? Kwiatkowski bierze na siebie, dość niechętnie widzianą przez idiom postmodernistyczny, rolę poety który pamięta. Co ważne, dobrze on orientuje się, jak ta rola powinna obecnie wyglądać. Wiersze Kwiatkowskiego nie trącą patosem, daleko im również do pustych moralitetów. Poeta podaje ból i cierpienie bez żadnych ogródek, może nawet trochę nimi epatuje, jednakże dzięki temu mamy do czynienia z tekstami, wokół których nie można przejść obojętnie. Najlepszym przykładem może być tutaj, otwierający tomik, utwór tytułowy:
radości
wiosną wędrowaliśmy z bratem po lasach
żeby pozbierać i zakopać zdechłe sarny
które nie przeżyły zimy
albo wpadły w sidła
i wykrwawiły się
to były nasze najpiękniejsze lata:
taczka pełna sosnowych gałązek i smugi krwi
i uczucie radości po dobrze wykonanej robocie
W powyższym utworze można zauważyć dwie dominujące cechy liryki Grzegorza Kwiatkowskiego. Pierwszą z nich to świadome nawiązanie do poetyki uprawianej przed młodo-literackim karnawałem lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Na próżno możemy szukać w Radościach śladów wpływu Andrzeja Sosnowskiego, czy też wycieczek w stronę neolingwizmu. Fraza u Kwiatkowskiego wydaje się być bezpośrednio zapośredniczona u Różewicza, a nawet raczej u Stanisława Grochowiaka, omijając to, co stało się w poezji polskiej po roku 1989, a nawet pomijając całkowicie istnienie Nowej Fali, czy też Nowej Prywatności. Wydaje się, że celem, jaki przyświecał Kwiatkowskiemu w zastosowaniu takiej strategii poetyckiej jest próba przywrócenia autentycznej powagi słowu. Przy lekturze wersów w Radościach nie zauważamy żadnej zabawy w intertekstualizm, ani zbyt wybujałej metaforyki. Wiersze te nie odsyłają do niczego poza nimi samymi, dzięki czemu zyskują mocno na intensywności przekazu.
Drugą cechą charakterystyczną pisania Kwiatkowskiego jest tematyka jego wierszy. Jego liryka interesuje się tematami drażliwymi, zahaczającymi nawet o strefę tabu. Podobnie jak w poprzednich tomikach napotykamy w Radościach na wiersze dotyczące holocaustu (wydarł, sklepy, czy też benzyną), kalectwa (korespondujące ze sobą Ernst Becker-Lee, ur. 1905 zm. 1940 oraz Walter Steiner, ur. 1951) oraz cierpienia, jakie ludzie potrafią zadać sobie nawzajem (Dora Drogoj, ur. 1923 zm. 1941 oraz bezpieczna). Mimo tego, że aż jedna trzecia składających się na zawartość tomiku wierszy bezpośrednio nawiązuje do lat drugiej wojny światowej, Radości w żadnym przypadku nie mogą pretendować do miana literatury martyrologicznej. Kwiatkowski nie chce rozliczyć się z przeszłością (są zresztą w jego najnowszej publikacji utwory odnoszące się do czasów współczesnych lub też nie wskazujące na jakiś określony czas), raczej wskazuje beznamiętnie i obojętnie na odwieczną, pulsującą w żyłach naszego gatunku, czy nawet może w całej naturze, skazę. Postawę tą, można najlepiej zobrazować przytaczając jeden z utworów Radości:
ludzi
widziałem kilka trupów w mule w rzece
gdy chodziłem ryby łowić
była wiosna i roztopy
nigdy wcześniej nie kojarzyłem tych czynności
ale zdechłej ryby nie wyciągnąłbym z wody
i tak samo nie wyciągnąłem z niej tych ludzi
Radości składają się jedynie z dwudziestu dwóch, stosunkowo krótkich utworów. Jest to zabieg celowy. Wiersze traktujące na tematy znajdujące się w obrębie zainteresowania Kwiatkowskiego wywierają większe wrażenie, kiedy podane są w formie oszczędnej, a nawet surowej. Pomimo tak niewielkiej objętości, lektura Radości, to przeżycie intensywne, zostawiające trudne do zatarcia wrażenie. Co z tym wrażeniem czytelnik zrobi, zależy tylko i wyłącznie od niego.”
Rafał Derda, Zeszyty Poetyckie