„Tego samego dnia do rąk wpadły mi nowy (wyczekiwany od pięciu lat) album grupy Myslovitz oraz płyta, na którą nikt nie czeka, bo nikt o niej nie słyszał czyli debiut trójmiejskiej grupy Trupa Trupa.
Kategoria: recenzje
Kolejna recenzja lp
„Trudno opisać ten album bez haseł Ścianka czy The Doors. Trupa Trupa podłącza organy i w pół godziny pokazuje, co ze starej dobrej psychodelii lat 60. i 70. zostało dziś. Poziom paru dłuższych kompozycji jest nierówny, za to melodyjne kawałki są intrygująco “za krótkie” (“Walt Whitman”, “Marmalade Sky”). “Did You”, piosenka o próbach zaczepienia nieznajomej, kończy się w samą porę – przed przebudzeniem i potencjalnym koszem.
Styl dowolny
„Dni wiatru nie są moją polską płytą dekady, bo – nawet, jeśli rozumiem, że taki był zamysł – brak jej spoistości, skondensowania. Oczywiście, musiałbym mocno ugryźć się w wargi, żeby powiedzieć, że czas na Dniach wiatru w przerwie między „momentem” a „momentem” się „marnuje”, ale ciężko powiedzieć o tej płycie, że „płynie”. Debiutancki album Trupy Trupa „płynie” – stylem dowolnym, na krótkim dystansie, o długość ramion przed twoją płytą roku.
Nowe i świeże
„Album trójmiejskiej grupy Trupa Trupa to propozycja dla wszystkich tych, którzy z sentymentem wspominają dobre czasy polskiej muzyki niezależnej, złoty okres zimnej fali czy „brudne” momenty brzmień w stylu Sonic Youth. Słychać tu wszystko to, co w tych gatunkach najlepsze — szczery wokal, rytmiczną perkusję, brudne gitary i lekko psychodeliczny klimat, wspomagany wyrazistymi klawiszami.
WAFP
„Debiutancka EP-ka gdańskiego zespołu Trupa Trupa przeszła w ubiegłym roku bez większego echa – nie tyle z powodu słabości materiału, co raczej braku odpowiedniej promocji. Pierwszy pełnowymiarowy album Grzegorza Kwiatkowskiego i jego kolegów ma szanse zwrócić na siebie większą uwagę. Grupa – a właściwie trupa – pełnymi garściami czerpie z trójmiejskiej psychodelii i tradycji piosenki takich wykonawców, jak Kobiety, Apteka, Tymon Tymański, Ścianka czy Supreme. Sięga też jeszcze głębiej – w lata 60. i 70. ubiegłego wieku, odkrywając na nowo potężną moc analogowych klawiszy i basowego soundu sekcji rytmicznej.
Sundown Syndrome
„Już za niedługo Gdańsk nie będzie znany tylko dzięki Fontannie Neptuna, z największego w średniowiecznej Europie dźwigu portowego czy ze stoczni. Właśnie materializuje się im nie lada konkurencja. Może nie da się jej pomalować sprayem, nie ma tak dużej powierzchni użytkowej, może ciężko będzie jej zrobić zdjęcie, może uda się coś o niej przeczytać.. To pewne. Ale najpewniejszą metodą, by zapoznać się z nowymi ulubieńcami polskich turystów jest muzyka. Tak, Gdańsk ma powody do chlubienia się pewną grupą muzyczną – nie grającą byle jakiego popu i ckliwej elektroniki. Ten ciężki bursztynowo-ołowiany kawał rock’n rolla, wyłowiono prosto z Bałtyku. Zasadnym jest doszukiwać się tu ingerencji Boga mórz i oceanów – on musiał maczać w tym palce… Trupa Trupa.
Bez wytłumaczenia
„Do moich rąk trafił jakiś czas temu trzeci tom poetycki Grzegorza Kwiatkowskiego, z którym miałem przyjemność przeprowadzić wywiad dla kwartalnika „Szafa”. Trzeci w dorobku gdańskiego poety i najdojrzalszy. To, co sygnalizował w swoich pierwszych poetyckich odsłonach nabrało teraz ostrego, wyraźnego rysu.
Dzień narodzin
„Mimo nasuwającej raczej cmentarne skojarzenia nazwy premiera płyty zespołu Trupa Trupa to dzień narodzin ważnego zjawiska na rodzimej scenie muzycznej. Zjawiska o pozalokalnej klasie.
Kwartet Trupa
„Kwartet Trupa Trupa, który prawie rok temu wydał świetną epkę, niemal w ekspresowym tempie nagrał i wydał debiutancki album – ta płyta powstała w niecałe dwa tygodnie w okolicach Wielkanocy. Trwa niemal pół godziny, ale to wystarczająco, ponieważ słucha się jej świetnie. Krótkie utwory ciekawie spajają inspiracje rock’n’rollem, nowofalowymi brzmieniami, a nawet elementami punku czy elektroniki.
Recenzja z pisma Red
„Epatowanie, poczucie absurdalności egzystencji, oszczędne frazowanie białego wiersza. Wymienione wyżej zdobycze literackiego modernizmu są dobrze znane tworzącym obecnie młodym poetom, a jednocześnie są prawie jednogłośnie pomijane. Obecnie młode pisanie skłania się raczej ku terenom zagospodarowanym przez idiomy postmodernizmu, lub też elementom klasycyzmu, co jest dosyć zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że wprowadzone przez modernizm propozycje uległy już obecnie wyczerpaniu, a jego podstawowe dzieła stały się bardziej fascynujące dla badaczy literatury niż dla czytelnika. Tym ciekawsze jest zapoznanie się z poezją, która wykorzystuje wspominane w pierwszym zdaniu recenzji cechy, a jednocześnie brzmi świeżo, współcześnie i, co najważniejsze, zajmująco. Poezja, o której mówię, to oczywiście twórczość Grzegorza Kwiatkowskiego.