„Ciężka sprawa, taki drugi długograj, czy to dla artysty solowego, czy dla zespołu. Trudno mi powiedzieć, jak to było w przypadku zespołu Trupa Trupa bo prostu nie wiem czy był jakiś szum, ale gdy zespół namiesza debiutem, wielkie oczekiwania są względem drugiego albumu.
Kategoria: Trupa Trupa
Więcej na trupatrupa.com.
Recenzja zbiorcza – Dziennik Bałtycki
„Prawie równocześnie ukazały się dwie płyty zespołów prowadzonych przez trójmiejskich poetów. “Długa przerwa” Towarów Zastępczych to pierwszy album tego zespołu od czterech lat, “++” natomiast jest drugą płytą w dyskografii Trupy Trupa.
Moja Stodoła
„Statek Trupa Trupa zaprasza na swój drugi rejs po wzburzonym morzu. Zabierzcie kapoki i tabletki na chorobę morską. Może Wami nieźle wstrząsnąć! Odgłosy sztormu pojawiają się już w kawałku otwierającym płytę, noszącym wdzięczny i niezwykle sugestywny tytuł: I Hate. W pierwszej części tego utworu kapitan gdańskiej załogi Grzesiek Kwiatkowski wyśpiewuje przy wtórze niemal pozytywkowej melodii życzenia wszelkiej niepomyślności (konkretnie: śmierci i gwałtu) pod adresem m.in. przyjaciół, żony i syna.
Music is
„Cieszyła zapowiedź pójścia w kierunku wyznaczonym przez najlepszy na debiutanckiej płycie numer – Take My Hand. I tak, w dwa lata później, brzmieniowe fascynacje psychodelią lat 60. znalazły zupełnie inne wyjście, zgubiły się też wyraźniejsze elementy punkowości (poza jednym wyjątkiem miniaturowego See You Again) czy nawet reggae, które zasilały LP. Podczas gdy pierwszą płytę zespołu można określić jako przyjemność, która szybko zostaje zapomniana, tak ++ należy się chwała za to, że chce się do niej powracać, z każdym przesłuchaniem coraz bardziej.
Realizm tragiczny
“… to absolutnie celowe, tak chcieliśmy… bo to taki utwór a’la nienawiść typu Thomas Bernhard… chcieliśmy aby to było właśnie takie… krzyk, nienawiść, zło i nagle cisza… urwanie i cisza…”
gdansktown
„Lata ćwiczeń, poszukiwań i zmian stylu – to droga, którą muszą przebyć dziesiątki zespołów zanim nagrają Ten jeden album albo przynajmniej Tę jedną piosenkę. Trupa Trupa nie jest jednym z nich. To rzadki przypadek, gdy już pierwsza próba nie pozostawia złudzeń – niezależne rozgłośnie radiowe pokochają ten album, zależne wypną się na kolejny światowej klasy zespół z Trójmiasta.
Popmoderna
„Jeden ze znakomitych rosyjskich umysłów, Eugeniusz Zamiatin, napisał kiedyś, że wybitny poeta zawsze był Kolumbem, bo choć poezja tak jak Ameryka istniała na wieki przed nim, on jeden potrafił odkryć w niej swoje Eldorado. Wprawdzie trudno dziś zapewne o ludzi pióra podzielających to zdanie, ale alegoryczne myślenie przydać się może artystom innego typu – na przykład rockmanom. Ci bowiem, ponad 50 lat po Beatlesach, doskonale wiedzą, że proste Love me do rewolucji nie czyni.
Fuck you, Hipsters!
„Wreszcie zima przestała gnębić polskie ziemie i obecnie możemy cieszyć się naprawdę ładną pogodą. Mamy końcówkę kwietnia, zaraz będzie maj, a potem już zacznie się prawdziwe lato (oby). I tak do września, z którym znowu zaczną się chłodniejsze dni. Ale o tym w tej chwili nikt nie myśli. Jednak każdy, kto dość uważnie śledzi polską niezalową scenę, mocno czeka na pewien zimny miesiąc. Tak jest, wszyscy ci ludzie czekają na nadejście listopada, a wraz z nim tak długo wyczekiwaną płytę Ścianki.
Uchem w nutę
„Trupa Trupa rządzi. Serio. Nieznajomość pierwszej płyty jest jeszcze wybaczalna, ale mimo wszystko radziłbym nadrobić. Jeśli jednak ktoś nie zapozna się z drugą płytą Trupy Trupa (jak zwykle, odmiana jest dla mnie zagadką), popełni naprawdę spory błąd. Postaram się wyjaśnić dlaczego.
Uwolnij Muzykę
„Zacznę może od tego, że jedna z moich ulubionych płyt to album grupy The Smiths “The Queen Is Dead”, a poetyka, melancholia i przejmujący wokal w wyjątkowo klimatycznym kawałku “I Know It’s Over” przemawiają do mnie wybitnie i są po prostu niczym balsam dla mojej duszy. Czemu o tym wspominam? Bo pierwsze dźwięki “I Hate” (głos Grzegorza Kwiatkowskiego w tych mniej “krzykliwych” momentach) nasunęły mi drobne skojarzenia z ową wybitną partią wokalną Morrissey’a, a brzmienia instrumentów przypomniały mi delikatność typową dla The Smiths.