“Grzegorz Kwiatkowski jest poetą tuż po debiucie. Nieznany mi tom Przeprawa ukazał się w roku 2008. Następny pod tytułem Eine Kleine Todesmusik, który wzbudził szersze zainteresowanie wydał młody poeta już w roku następnym. Skorzystałem wtedy ze zbieżności w czasie wydania tej książki i publikacji prasowej kilku wierszy w gdańskich Migotaniach Przejaśnieniach, aby dać upust radości z manifestacji tak niezwykłego talentu poetyckiego i w jednakowej mierze zwierzyć się z zaniepokojenia radykalnością pewnej opcji estetycznej czy raczej antyestetycznej. Najkrócej mówiąc chodzi o hołdowanie brutalizmowi. Warunkiem pełnego docenienia wiersza Grzegorza Kwiatkowskiego pod tytułem “wielka kochanko” jest wywinięcie się z pokusy czy pułapki konkretyzacji odbioru. Znów pomaga tutaj trop balladowej stylizacji. Tym razem eksponującej w mniejszym stopniu wiązania fabularne, bardziej i wprost struktury dramaturgiczne – dialog. A nad wątkami obyczajowości rodzajowej górę bierze mit kulturowy. Ponadto ballada okazuje się moralitetem, ale nie w trybie przypowieści i paraboli wedle balladowych reguł gatunkowych. Decyduje finałowe wyznanie podmiotowe. Z perspektywy tego finałowego osądu pojawia się tutaj raczej zaskakująca, ale uważam że prawomocna analogia. Grzegorz Kwiatkowski zaczyna i kończy swoją rozbudowaną narrację poetycką w tym samym miejscu w którym zaczyna i kończy się jeden z liryków lozańskich Mickiewicza. Cytuję: Ach, już i w rodzicielskim domu / Byłem złe dziecię. Koniec cytatu.”