“Pozostaje wątpliwość: Jest naprawdę aż tak źle? Padł przykład Jacka Dehnela, w porządku. Abym nie szukał daleko, spośród młodych autorów “Wyspy” wymienię kilku, dzięki którym choćby na moment zobaczyłem twarz autora, może też jego rękę: Kasper Bajon (nr 5), Joanna Lech (nr 4), Grzegorz Kwiatkowski (nr 8), o którym wspominałem w innej debacie Biura Literackiego, nawet Agnieszka Syska (nr 1) – każdy na swój sposób, inaczej radzi sobie z materią języka, z tym, co w nim samym prawdziwe. Poeci, których wspominam (a warto do listy dorzucić choćby Macieja Roberta czy Łukasza Jarosza, których z “Wyspą” łączy tyle, co nic), dłużej będą wchodzić na parnas od Jacka Podsiadły na przykład, z którym jest jak z Kępińskim (debiutował bodaj w 1987 roku, ale jest wspominany przez krytyków w jednym rzędzie z autorami “starszymi-młodymi”). Może nawet nigdy na parnas nie dojdą, nie zbudują legendy na miarę Podsiadły, ale z drugiej strony ukorzenią się mocno.”