„Poprzednia płyta trójmiejskiej grupy Trupa Trupa “++” była trudna do sklasyfikowania, trudno nazwać tę muzykę. Na ich nowym krążku “Headache” sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej.
Zespół penetruje przeróżne rejony, uciekając od wszelkich szufladek. Jak wygląda ta płyta, w jednym z wywiadów zdradził członek grupy Grzegorz Kwiatkowski: – Płyta się rozkręca, zaczyna się niepozornie i spokojnie, a potem wybucha. Na »++« była różnorodność i huśtawki nastrojów, a tu jest delikatny początek i to narasta. Wyobrażam sobie, że dla kogoś pierwsza połowa płyty może być zbyt mało odkrywcza i tradycyjna i wyłączy ją w połowie, nie pójdzie dalej i nie dotrze do tytułowego »Headache«, no ale trudno. Chociaż warto dać temu szansę i wysłuchać całościowo. Kluczem do polubienia tego krążka jest właśnie całościowe przesłuchanie, i to wielokrotne. To oddala zespół od mainstreamu, w którym stawia się na single i szybkie złapanie słuchacza. Trójmiejska grupa działa inaczej.
Zespół ma na koncie epkę i trzy longplaye (łącznie z “Headache”). Zagrali na ważnych polskich festiwalach: katowickim Offie i gdyńskim Open’erze. Wspomniany krążek “++” dostrzeżono na Wyspach. Spodobał się m.in. krytykowi Davidowi McNamee. David jest szefem niezależnej wytwórni Blue Tapes i w niej postanowił wydać kolejny krążek Trupy Trupa (pod koniec marca materiał ukaże się także na kasecie magnetofonowej).
Otwierający album numevr “Snow” to pokaz rockowej psychodelii przypominający wyspiarskie granie. Dalej jest narkotyczne “Halleyesomme” z klawiszami. “Sky Is Falling” to ponownie wyspiarski klimat, tutaj przypominający momentami tory, po których kroczy Radiohead. Fascynację zespołem Thoma Yorke’a słychać także w “Sacrifice”. W podobnym tonie jest “Rise and Fall”, choć ten numer pokazuje też miłość Trupy do Beatlesów. Zimną falą wieje z “Give’em All”, a z “Wasteland” hipnotyczną zabawą klawiszami. Epicki jest ponad dziewięciominutowy tytułowy “Headache”, wypełniony repetycjami, ale też dźwiękowym, niemal punkowym hałasem.
Warto podkreślić doskonałą produkcję “Headache” oraz treściwe, mroczne angielskie teksty. To płyta, która może spodobać się w Wielkiej Brytanii. Nie inaczej powinno być u nas, chociaż do mainstreamu “Headache” nie przecieknie. I dobrze, bo nie tam jest jego miejsce.”