„Wywiad z Grzegorzem Kwiatkowskim z Trupy Trupa spędził trochę czasu w przepastnej redakcyjnej szufladzie. Nasze spotkanie miało miejsce pewnego gorącego i bardzo słonecznego dnia jeszcze w czasie wakacji. Ani temperatura, ani mrożona kawa, którą chłodziliśmy organizmy (no dobrze, bądźmy szczerzy – redaktor BB pił espresso, redaktor BB zawsze pije espresso) nie pasowały specjalnie do nastroju i ciężaru gatunkowego rozmowy. Mimo luźnej atmosfery i rozleniwiającej aury, rozmowa tocząca się przy naszym stoliku zahaczała o najbardziej mroczne regiony ludzkiej egzystencji, dotykała pustki ziejącej po rozpadzie nowoczesnego człowieka i przywoływała nazwiska wielu mistrzów rozpaczy i nihilizmu: Bernhardta, Kafki czy Schopenauera. Nie martwcie się jednak, na szczęści słońce nadal oświetlało nasze niemłode już głowiny i nie zapomnieliśmy jednak zamienić słowa na temat twórczości i najbliższych planów grupy. Mamy wieści z pierwszej ręki: aktualnie zespół wyłonił się z niebytu na kilka koncertów, a tuż za moment rozpoczyna rejestrację nowego krążka. Proszę zatem, oto i dwa słowa o problemach z egzystencją i wykluwającej się powoli produkcji Trupy Trupa.
Ucieczka
Zwracanie uwagi na negatywne aspekty rzeczywistości ich nie rozwiązuje. Pakuje to potencjalnego, hipotetycznego artystę w kolejne problemy etyczne i z tego na pewno bierze się część piosenek. Czytałem ostatnio esej o Franzu Kafce. Teza jest taka, że Kafka pisał, bo nie powinien pisać. Miał poczucie winy, że był artystą. Sam fakt, że pisał negatywnie o świecie wpędzał go w jeszcze większe poczucie winy. Zamiast uczestniczyć w życiu przygląda się mu i odmalowuje je ciemno i pesymistycznie. Dziś akceptacja dla pracy artystów jest ogromna, ale to, że ktoś zajmuje się sztuką moim zdaniem wyraża jedynie nieumiejętność życia – ucieczkę. Ważne by dzieła sztuki miały wysoką jakość, skoro to jedyna rzecz, którą artyści umieją robić. To moim zdaniem uzasadnia ich bycie w społeczeństwie. Thomas Bernhard nienawidził świata, pluł na świat i na siebie. Nie oszczędzał siebie. U Elfriede Jelinek nie widać jednak nienawiści do siebie, przygląda się ludziom jak bakteriom i jest poza tym wszystkim. Mali ludzie i ich małe problemy, laboratorium. A mówię o tym dlatego, że negatywny osąd innych i siebie wydaje mi się najbardziej uczciwy. Ogromna ilość gnoju, empatia, słuch i talent – oto Bernhard. Jak wielki utwór muzyczny – piękno i gnój. Na takim rodzaju sztuki mi zależy chociaż oczywiście to niewykonalne i pewnie poza moim i naszym zasięgiem.
I Hate
To piosenka, która otwiera ++. Nazwę płyty można wymawiać jak się chce. Nie myśleliśmy o tym, jak powinno się ją odczytywać. Ja mówię plus plus. Ale do sedna: moim zdaniem I Hate definiuje tę płytę bo mimo, że tekst jest nienawistny, melodia jest rozkołysana i przewrotna, zabawna i dziecięca. Ten dysonans kieruje nas w stronę kabaretowej przewrotności, ale nie w stylu nocy kabaretowych TVP 2. Mamy w sobie sporo pesymizmu, jak i swawoli. Widzimy zło świata i swoje, ale zarówno jedno, jak i drugie wydaje się tak oczywiste, że aż śmieszne. Jest to jednakże nerwowy śmiech.
Home
Nastrój sielanki, pogody, jednak tekst mówi o patologii. Brutalność podana w sposób brutalny nie jest brutalna i nie szokuje. Podana w sposób nieoczywisty podkreśla zło. Piosenka dzieli się na dwie części. Druga jest realnością, pierwsza to gra i teatr. Druga zrywa kurtynę, a tam znajdujemy zepsucie. Na płycie druga część jest spokojna i cicha. Na koncertach jest trzy razy dłuższa, uderzenie, agresja, nerwowość. Wolę wersję z koncertu.
Exist
Płytę otwiera wyznanie nienawiści, a kończą słowa We don’t exist at all wyrażające chęć nieistnienia, niebytu. To bardzo łagodna piosenka, wręcz hymn, nawoływanie do nieistnienia. Ten utwór również składa się z dwóch części. Pierwsza to nawoływanie. Druga to spełnienie, raj.
Nowa płyta
W październiku i listopadzie nagrywamy nową płytę. Jej premiera zaplanowana jest na marzec 2015 roku. Producentami będą Michał Kupicz i Adam Witkowski. Płyta zostanie zarejestrowana w gdańskim studiu zespołu Dick4Dick – Dickie Dreams, które jest jednocześnie naszą salą prób. Najpewniej płyta zostanie wydana własnym sumptem. Tak jak ++. Przy okazji ++ nie zauważyliśmy by brak wytwórni przeszkadzał w czymkolwiek – płyta była dostępna w sprzedaży, graliśmy koncerty, braliśmy udział w najważniejszych festiwa-lach. Nasz nowy materiał zaprezentujemy po raz pierwszy podczas festiwalu Soundrive. Nowa płyta będzie nieco bardziej zrezygnowana. Wcześniej była wściekłość, a teraz jest poddanie się, nihilizm, rezygnacja w warstwie tekstowej i muzycznej. Najczęściej powtarza się słowo falling. W wielu piosenkach powtarza się ten sam tekst. Upadanie i radość z tego, że się upadło i to już koniec.”