Skip to content

Recenzja Powinni się nie urodzić – Fraza

„Opowiedzieć moment doświadczenia,znaczy podjąć się dość ryzykownej próby. Ryzyko wzrasta, jeśli realizacją opowieści jest wiersz. Jeśli zaś to, co opowiadane jest doświadczeniem granicznym, ryzyko opowieści staje się posunięciem radykalnym – wszystkim tym, co znaczy greckie krisis. Próba opowiedzenia doświadczenia granicznego jest więc specyficznym szaleństwem – wzmożonym, jeśli pod uwagę weźmie się pismo wiersza – tak ze względu na ryzyko samego opowiadania, jak i na opowiadanie samego ryzyka, czyli doświadczenia granicznego. Szaleństwo opowieści, która o nim mówi, nazwę – również ryzykownie: „szaleństwem ocalenia”. Myślę tu jednak o innym ruchu aniżeli opowiadanie pod wezwaniem porządku tradycyjnej metafizyki, zmierzającej ku ocaleniu obecności w ogóle. „Szaleństwo ocalenia” w opowieści, którą jest wiersz – konkretnie wiersze Grzegorza Kwiatkowskiego – chciałbym rozpatrywać pod znakiem odpowiedzialności za innego – odpowiedzialności za krisis, które wydarza się innemu. Nawet jeśli wiersz jest fikcją, zakładam, że stanowi szczególną kontynuację tego, co oznacza się przez doświadczenie innego.

Taka odpowiedzialność i owo szaleństwo ocalenia są obecne w poezji Grzegorza Kwiatkowskiego, która w przeważającej części dotyka doświadczenia granicznego człowieka. Wiersze autora Przeprawy opisywano do tej pory jako sekwencje opowieści fragmentarycznych, pozbawionych poetyckiego ornamentu, głęboko przejmujących, przedstawiających w sposób wysublimowany doświadczenia traumatyczne. Przemysław Witkowski w recenzji tomu Osłabić zamieszczonej w Ósmym Arkuszu „Odry” wskazywał na „ciężar” tych wierszy, obecny w przedstawieniu sytuacji skrajnych, świata „ciemnego”, który ulega rozpadowi w podmiocie i przedstawienie podmiotu, który się rozpada. Karol Samsel w tekście Cieliste dokonał interesującej antropologicznej kontekstualizacji poezji Kwiatkowskiego, włączając w czytanie między innymi transpozycję kategorii psychoanalitycznej, jednocześnie zgrabnie ją przysłaniając, co umożliwia dalsze i inne jej odczytanie.

Wyżej przywołałem kategorię traumy, którą wprowadza szereg komplikacji poznawczych, a także problemy związane ze sposobem jej przedstawienia. Trauma jest momentem samej rany (rozpatrując jej źródłową etymologię) i właśnie jako rana wprowadza ad hoc myślenie o granicy. Przerwanie, które oznacza się pojęciem rany, jest przede wszystkim przerwaniem ciągłości skóry, która dzieli ciało i to co poza nim. Rana jest wynikiem ingerencji w granicę, ale także jest aktywnością w strukturze granicy – ubytkiem, rozproszeniem, a nawet nieobecnością struktury. Kategoria rany-traumy niesie za sobą konkretne implikacje, w które nie chcę się tutaj wikłać. Dlatego wolę posłużyć się kategorią doświadczenia granicznego, lub doświadczenia-granicy, używam jej tu w sensie nieco innym aniżeli Georges Bataille w Doświadczeniu wewnętrznym.

Sens, który chciałbym najpierw wyprowadzić z pojęcia doświadczenia granicznego, lokuje się nie w decyzji (Bataille), a w konsekwencji danego doświadczenia. Dane doświadczenie, inaczej mówiąc, wy-darzenie doświadczenia granicznego jest w poezji Grzegorza Kwiatkowskiego istotnym problemem. Takie ogólne stwierdzenie wynika przede wszystkim z całościowej lektury trzech jego dotychczasowych książek poetyckich. Szczególnie z lektury, która przebiega w porządku liniowym i diachronicznym, jaki przysługuje najczęściej epice – od strony pierwszej do ostatniej, od tomu Przeprawa, przez drugi Eine Kleine Todmusik, a skończywszy na ostatnim tomie Osłabić. Zaznaczę, że taki sposób czytania proponuje również sam autor. I właśnie ruch w stronę takiego czytania umożliwił niezwykle trafny pomysł wydawnictwa OFF_Press z Londynu, które wydało dwujęzyczną edycję trzech dotychczasowych tomów wierszy poety pod jednym tytułem Powinni się nie urodzić / should not have been born. Przekładu wierszy z języka polskiego na angielski dokonał Marek Kaźmierski – pomysłodawca i główny realizator serii dwujęzycznych wydań młodej polskiej literatury, którą prowadzi to londyńskie wydawnictwo.

Wracam do zagadnienia, które mnie nurtuje. Traktując rzeczywistość wiersza jako opowieść, przyjmuje się rzeczywistość granicy. Po pierwsze dlatego, że ma się do czynienia z językiem (język w swym indeksalnym charakterze zawsze zniekształca – to pierwsze ryzyko), po drugie – co wynika z pierwszego – reprezentacja, którą przynosi wiersz, jest ufundowana na poróżnieniu (opowiadane jest zawsze inne niż ewentualnie doświadczane – to drugie ryzyko). Ryzyko wzrasta zatem z doświadczeniem granicznym, konstytuującym się jako przedmiot opowiadania. Ta nieco eliptyczna konstatacja nie zmierza w stronę uniwersalnej teorii poezji. Moim zamiarem jest wskazanie na poezję Grzegorza Kwiatkowskiego jako na tę, która próbuje spiąć możliwość wiersza i „dziwne życie”. Punktem tego spięcia jest doświadczenie graniczne, które opowiadane jest przez poetę dość szczególnie:

w tym roku miałoby szesnaście lat

to była dla mnie wielka trauma

znowu śniło mi się dziecko chodzące po nowym domu

w tym roku urodziłam zbyt wiele kamieni

oszczenić się

oszczenić

Jest to mowa matki, zmagającej się z doświadczeniem granicznym, którym była strata dziecka. Została jej „darowana” nieobecność – porażający brak, niemożliwy do zapełnienia. Równolegle do treści wiersza jego forma ulega dekompozycji – czytelnik natrafia na to, co znaczy „apozjopeza” – urwanie. Brak okazuje się niemożliwy do wypowiedzenia, stąd ta inna figura elipsy – aposiopesis. Jest to ruch w stronę ogołocenia, językowej kenozy – „oszczenić się” znaczy ogołocić – zacząć od tego, co znów, a zarazem od tego, co zerowe.

Kwiatkowski konstruuje obrazy poetyckie na wiele sposobów. Dąży do językowej sublimacji przedstawienia, dbając jednocześnie o przejrzystość opowiadania trudnych do pojęcia, „nieprzejrzystych” wydarzeń. Pisze wiersze-nekrologii, monologi żywych i martwych person, które po śmierci dalej doświadczają, a zarazem są doświadczane, pojawiają się dłuższe poetyckie historie i krótkie epigramy. Szczególnie przejmujące są te utwory, które, przez formułę zbliżającą się do bezpośredniego oznajmienia, niezwykle intensywnie akcentują ból doświadczenia granicznego. Tak jest w tytułowym utworze trzeciego tomu poety:

świeże bułki wkładaliśmy do zamrażarki
a potem do piekarnika
tak że znowu były świeże

tak bardzo chciałabym ci je mamusiu dać
ale mieszka w tobie rak

i to mogłoby go umocnić
i to mogłoby mnie osłabić

W tym ważnym utworze doświadczenie choroby nie jest prezentowane z perspektywy chorego. Czytelnik jest dopiero tym trzecim, który odbiera, a zarazem przedłuża doświadczenie choroby. Miejscem, gdzie przede wszystkim spełnia się doświadczenie granicy, jest mowa rozpaczy córki, która odmawia matce pozornie świeżych bułek (świeżość bułki jest odtwarzana). Niemożliwość wypowiedzenia choroby jest podkreślana przez oddalający się ciągle desygnat – niepojęte umieranie matki, fałszywą świeżość bułek. Opowiedziana historia nie może się zakończyć – wszelka interpretacja będzie tylko oddalać, kontekstualizacja może być chybiona lub upraszczająca. Pozostaje lektura i jej powtarzanie, podobnie jak powraca się spojrzeniem na lśniące blizny, powtórnie się im przygląda.

Wiersze autora Przeprawy naznacza pewna orientacja metafizyczna, która wiąże się z myśleniem o tym, co graniczne, co jest odpowiedzialnością i o tym, co kryzysowe. Dzień dzisiejszy, który niesie w sobie piętno wielu zmierzchów i serii postfaktycznych uogólnień, otwiera rewizję myślenia o metafizyce. Tragedia metafizyki, o której się różnie mówi, nie oznacza końca metafizyki w życiu człowieka, dotyczy raczej wyczerpania się jej semantycznej formy, a przez to konieczności przeformułowania znaczącej struktury jej obecności i oddziaływania na dyskursy kultury. Konkludując: metafizyka, niewychodząc poza strukturę signifiance, negatywnie lub inaczej stale uobecnia się w dyskursie. Nie jest to oczywiście sąd nowy. Powtarzam go, aby wskazać pewne znamiona rzeczywistości, a także, by wyakcentować fakt ujawniania się figuralnego zaplecza metafizycznej obecności w poezji Kwiatkowskiego. Owa obecność stanowi także symptom zjawiska, które nazwałem szaleństwem ocalenia, i rozwija się poprzez zbliżenie jego poezji do problematyki szczególnie wiązanej z opisem doświadczeń granicznych – mam na myśli przede wszystkim doświadczenia Zagłady. Niektóre wiersze Kwiatkowskiego podejmują, albo raczej właśnie – zbliżają się do spraw, które podejmuje dyskurs wokół Shoah. Wskazywali na to krytycy, choćby wspomniany Samsel, mówił o tym także autor.

Szkicując wyżej dość pobieżnie tło sytuacji, chcę dotrzeć do ukazanej w wierszach Kwiatkowskiego repetycji – poetyckiego powtórzenia, które zyskuje status pytania o człowieka wobec Zagłady i człowieka w samej Zagładzie. To pytanie jest oczywiście pozbawione „słusznej” odpowiedzi i od razu można powiedzieć, że jej brak nie zwalnia z odpowiedzialności. Dlatego trzeba pisać, trzeba opowiadać w wierszach to doświadczenie graniczne. Dlatego mówię o „szaleństwie ocalenia”, czyli pewnej adogmatycznej etyce, która pojawia się w wierszach autora Osłabić. Jest ona bliska etyce Levinasa, bliska Celanowi – to propozycja nieustannej odpowiedzialności poetyckiej za innego, za śmierć, za ciągle odkrywane ludzkie „nic”. Jest ona obecna w poezji Kwiatkowskiego i przejawia się w „lirycznych narracjach”: pan Cogito i litera Pisma, Lili Sanderman albo historia kolaboracji, dwie siostry III, w domu, które bezpośrednio nawiązują do wydarzeń związanych z pamięcią o Shoah. Uobecnia się także we fragmentach, które nie noszą na sobie bezpośrednio piętna tego dyskursu (oczywiście jeśli można powiedzieć, że taka opcja w sztuce po roku 1945 jest możliwa). Zaliczam do nich między innymi wiersze: wybrani, upośledzona, drzewo, morze, wieża z cukru albo historia nawrócenia szatana. Przykładów jest oczywiście znacznie więcej.

Autor Przeprawy w sposób bezpretensjonalny opisuje akty przemocy, które fundują doświadczenia graniczne. Przypowieści o przemocy są także przypowieściami o granicy wytrzymałości i godności, o powinności. Dlatego wprowadziłem pojęcie odpowiedzialności – czytelnik zostaje postawiony przed trybunałem wiersza, który jest niemym trybunałem martwych, zamordowanych i umarłych, zdegenerowanych, chorych, bitych, opluwanych, zmiażdżonych person lirycznych, tworzących w poezji Kwiatkowskiego rodzaj chóru. Ten akt rozumiem jako wyraz poetyckiej etyki i „szaleństwo ocalenia”.

Wcześniej pisałem, że chcę się nieco oddalić od pojmowania doświadczenia granicznego jako decyzji, i interpretować je jako doświadczenie „wydarzające się”. Na zakończenie chciałbym połączyć oba rozumienia. Najpierw wskażę na wiersz noszący tytuł inne:

jak trudno było mu to zrobić z własnej pychy
woli mocy
czy tęsknoty za kimś
z kim został dawno rozdzielony

stoi na ośnieżonej polanie i otwiera się na inne
i chce aby inne go pożarło a potem aby on pożarł inne

Głos persony lirycznej mówi rzecz szczególną, co z jednej strony wiąże się z doświadczeniem granicznym jako decyzją („chce aby inne go pożarło a potem aby on pożarł inne” – wyrażenie „chęci” jest, być może, pierwszą decyzją przed „otwieraniem się”), ale także doświadczeniem granicznym pojmowanym jako wydarzenie. Zaryzykuję stwierdzenie, że wiersze Grzegorza Kwiatkowskiego próbują, jeśli ostatecznie nie wywołać, to przynajmniej wskazać drogę do ponownego przemyślenia metafizyki, ale w jej szczególnym, nowym wymiarze, wywiedzionej z doświadczenia granicznego i z niedogmatycznej etyki. Dlatego uważam, że są to wiersze istotnie radykalnej próby – próby wymagającej i wymaganej – szalonego ocalenia pewnej możliwości człowieka.”

Paweł Paszek, kwartalnik Fraza

FacebookTwitter