„Dziś (jak zwykle pod koniec grudnia) najdłuższy i najbardziej gęsty wpis roku. Przeczytacie w nim o tym, co się w mojej opinii liczyło szczególnie jako muzyczne zjawisko w ciągu ostatnich 12 miesięcy, co mnie zaskoczyło, co zdenerwowało, jakie dobre i złe wiadomości przyniósł ten rok dla fanów winylu czy fizycznych nośników w ogóle.
1. Oni docenili nas. Najpierw jednak my doceniliśmy siebie – nowej poszukującej i alternatywnej muzyki z Polski słucha się na koncertach, z kupowaniem płyt bywa różnie, ale we wszelkich podsumowaniach (polecam płyty roku według słuchaczy HCH dziś w nocy!) zaczynają rywalizować ze światowymi na równych prawach. No i przyszło dość szerokie uznanie dla polskiej sceny za granicą, w bardzo już poważnych sferach i poważnych zestawieniach. Trochę już o tym ostatnio pisałem, więc dziś tylko cytaty:
Większość coverów Coltrane’a zawodzi. Rogińskiemu udaje się oddać fizyczność jego muzyki – to Brian Morton w „The Wire” o płycie Raphaela Rogińskiego (sklasyfikowanej wysoko w podsumowaniu roku tego magazynu).
Kuba Ziołek ma niezwykłą rękę muzycznego mistrza, a »Zamknęły się oczy ziemi« to jego Kaplica Sykstyńska, szerokie stylistycznie i głębokie arcydzieło, którego każdą minutę warto chłonąć – to Tristan Bath z The Quietus (Stara Rzeka w czołówce rocznego podsumowania).
Jeden z najlepszych zespołów rockowych pochodzi z Gdańska – to z kolei Sasha Frere-Jones o grupie Trupa Trupa, którą wskazał jako autorów jednej z najciekawszych płyt roku.”
Całość na stronie www.polifonia.blog.polityka.pl