Skip to content

Posts

Muzykoteka

„Trupa Trupa to trójmiejski zespół grający w składzie Grzegorz Kwiatkowski, Tomek Pawluczuk, Wojtek Juchniewicz i Rafał Wojczal. Instrumentarium klasycznie rockowe, tj. gitary, bas, perkusja i klawisze. Teksty anglojęzyczne, pełne ironii, mroku i jak przystało na zespół z Trupem w nazwie – śmierci.

Joanna Tokarska-Bakir

„Grzegorz Kwiatkowski jest wybitnym poetą o dużej wrażliwości i znaczącym już dorobku literackim. Jego niepokojące „brudne“ wiersze chwytają współczesną epokę przewartościowań, nie spłycając jej w publicystykę, ani nie demonizując. Wróżę im wielką przyszłość.”

Screenagers

„Z medialnego punktu widzenia magia tzw. trójmiejskiej sceny – marki wznoszonej na płytach kształtujących polską muzykę (nie tylko alternatywną) – może sprawiać dziś wrażenie zjawiska mitycznego, mającego coraz mniej wspólnego z obecną rzeczywistością. Do snucia takich wniosków prowokują chociażby zeszłoroczne podsumowania albumowe, które przeważnie sugerowały, że to w innych regionach Polski winniśmy wyglądać kandydatów na ambasadorów i reformatorów muzyki naszego kraju.

Nowe idzie od morza

„Drugi album Trupa Trupa to duży krok naprzód i znacząca różnica w porównaniu do debiutu. Przede wszystkim ze względu na to, że zespół swoje fascynacje żywiołowym rock’n’rollem, trochę odsunął na rzecz spokojnych, wyciszonych, przejmujących ballad. To wciąż w dużej mierze brudna i punkowa muzyka, ale ten album nie epatuje nią już w takim stopniu, jak jego poprzednik.

Sundown Syndrome

„Hołdując pewnym zasadom, mottom, morałom czy też rytuałom, można przez życie przejść całkiem spokojnie, bez większych problemów. Czyli bezsensownie i normalnie nudno.. Niektórym do szczęścia nie potrzeba więcej niż owych codziennych rytuałów, przez szereg lat powtarzanych, werżniętego w skórę przepisu na życie. Prysznic, śniadanie, podróż do pracy, praca, podróż do domu, obiad, kanapa, telewizja, kolacja, łóżko. I tak cały czas. Prosto jak w kuchni Makłowicza.

Because I have mind

„Ciężka sprawa, taki drugi długograj, czy to dla artysty solowego, czy dla zespołu. Trudno mi powiedzieć, jak to było w przypadku zespołu Trupa Trupa bo prostu nie wiem czy był jakiś szum, ale gdy zespół namiesza debiutem, wielkie oczekiwania są względem drugiego albumu.

Moja Stodoła

„Statek Trupa Trupa zaprasza na swój drugi rejs po wzburzonym morzu. Zabierzcie kapoki i tabletki na chorobę morską. Może Wami nieźle wstrząsnąć! Odgłosy sztormu pojawiają się już w kawałku otwierającym płytę, noszącym wdzięczny i niezwykle sugestywny tytuł: I Hate. W pierwszej części tego utworu kapitan gdańskiej załogi Grzesiek Kwiatkowski wyśpiewuje przy wtórze niemal pozytywkowej melodii życzenia wszelkiej niepomyślności (konkretnie: śmierci i gwałtu) pod adresem m.in. przyjaciół, żony i syna.

Music is

„Cieszyła zapowiedź pójścia w kierunku wyznaczonym przez najlepszy na debiutanckiej płycie numer – Take My Hand. I tak, w dwa lata później, brzmieniowe fascynacje psychodelią lat 60. znalazły zupełnie inne wyjście, zgubiły się też wyraźniejsze elementy punkowości (poza jednym wyjątkiem miniaturowego See You Again) czy nawet reggae, które zasilały LP. Podczas gdy pierwszą płytę zespołu można określić jako przyjemność, która szybko zostaje zapomniana, tak ++ należy się chwała za to, że chce się do niej powracać, z każdym przesłuchaniem coraz bardziej.