„Pierwsze wrażenie z lektury tomiku Radości Grzegorza Kwiatkowskiego wydaje się jednoznaczne – czytamy teksty przemyślane, kompozycyjnie domknięte, z indywidualną i konsekwentną poetyką. W tomiku, który ma zarówno swoją mikroorganizację w ramach jednego utworu, jak i porządek nadrzędny, w obrębie cyklu poetyckiego, możemy wskazać dominantę kompozycyjną. Z pewnością w przypadku Radości jest nią liryka maski, która pozwala czynić wyznania w pierwszej osobie, a zarazem uniknąć odniesień do własnych, indywidualnych doświadczeń. Iloma głosami mówi do nas poeta? Na równych prawach prowadzi relację z perspektywy ofiary: „skazał mnie na życie w biedzie mozole i paranoi” (Catherine Blake, ur. 1762 zm. 1831), „miałam sześć lat kiedy mnie zabito/ a moja siostra Szulamit lat cztery” (Buzia Wajner, ur. 1937 zm. 1943), oprawcy: „zamknąłem ją w oranżerii/ rozebrałem do naga/ i obserwowałem przez lata jak się starzała/ i jak zmarła” (Znałem), jak i pozycji pozornie bezstronnego świadka: „to oczywiste że śmierć nie jest już dla mnie tym samym co kiedyś” (Sylvie Umubyeyi, ur. 1974), „widziałem kilka trupów w mule w rzece/ gdy chodziłem ryby łowić” (Ludzi).
Zacytowane wersy, podobnie jak otwierające tomik motto: „tam leje się krew jak woda w rzece/ uciekaj”, są w tak oczywistej opozycji do tytułu Radości, że prowokują co najmniej reinterpretację potocznego rozumienia tego pojęcia. Nie chodzi przecież o przyswojone kulturowo „radości” w wołaczu (w tym znaną apostrofę „O Radości, iskro bogów!”), ale raczej „radości” w liczbie mnogiej, urzeczowione, więc jakby mniej eterycznie-emocjonalne, zaś bardziej konkretne. Za takimi radościami może kryć się wszystko, i wcale nie musi to być beztroska niewinność – i nie jest to wcale beztroska niewinność.
radości
wiosną wędrowaliśmy z bratem po lasach
żeby pozbierać i zakopać zdechłe sarny
które nie przeżyły zimy
albo wpadły w sidła
i wykrwawiły się
to były nasze najpiękniejsze lata:
taczka pełna sosnowych gałązek i smugi krwi
i uczucie radości po dobrze wykonanej robocie
Przytoczony wiersz wprowadza do tomiku i jest chyba jedynym tekstem, który można zaliczyć do liryki bezpośredniej. W poetyckim opisie naturalny żal ewokowany obrazem martwych zwierząt kontrastuje z brakiem empatii stwierdzenia: „uczucie radości po dobrze wykonanej robocie”. Zimowy krajobraz i złapane w sidła sarny przywodzą na myśl – jeszcze ciągle na zasadzie słabo uzasadnionej reminiscencji – instalację Winterreise Mirosława Bałki, w której sarny podchodzą do ogrodzenia pozostawionego w obozie w Brzezince. Powidoki zbrodni artysta nazywa Bambi I i Bambi II. Podobną grę znaczeń proponuje odbiorcy poeta, który porządkowanie lasu z padliny przekornie wiąże z pozytywnym stanem emocjonalnym, uczuciem satysfakcji i rozbawienia. Jest to pierwszy sygnał zakłóconego ładu natury, a jednocześnie zaproszenie do świata zagubionej harmonii.
W najnowszej poezji Kwiatkowskiego słyszymy wyraźnie Celanowski ton, który odzywa się nie tylko w treści, ale również w poetyce wierszy. W tomiku czytamy utwory poświęcone w sposób jednoznaczny zagładzie Żydów (m.in. wiersze: Wydarł, Benzyną, Buzia Wajner, ur. 1937 zm. 1943, Sklepy). Wpisanie poezji Kwiatkowskiego do drugiego, a raczej kolejnego, pokolenia ocalonych wydaje się kuszącym uproszczeniem. Nie otrzymujemy bowiem poezji, która wyrasta z narracji zdominowanej rozliczeniami z druga wojną światową. Kluczowe dla wierszy Kwiatkowskiego doświadczenie wynika z powszechnej estetyzacji śmierci. Dotyka tym samym problematyki ważnej dla czasów, w których na pytanie T. Adorna, czy poezja po Oświęcimiu jest możliwa, padła najwyraźniej odpowiedź twierdząca. Radości wskazują na nowe epicentra zła, które stare winy ujmują jedynie w odmienne konteksty.
lat
miałem siedemnaście lat
kiedy zaszlachtowałem pierwszą świnię
miałem bardzo słaby wzrok ale udało mi się!
a potem ożeniłem się z Sue
mieliśmy czwórkę dzieci
jedno z zespołem Downa
ale dobry Bóg zabrał je z tego świata
nim ukończyło czternaście lat
Dopiero przywołanie całego wiersza pozwala usłyszeć intertekstualny dialog, który zawiązuje się między silnie zapadającymi w pamięć słowami Różewicza z wiersza Ocalony („Człowieka tak się zabija jak zwierzę”) a przewrotną „filozofią” konformizmu typowego dla nowego pokolenia ocalonych i zadomowionych w świecie, gdzie rzeczy i pojęcia ciągle wymagają ponownego nazwania. W świecie zakłóconego ładu nie ma też oparcia w instynkcie natury. „Jak możesz wierzyć w dobro i zło/ skoro ryby zjadają własne potomstwo?” pada pytanie w wierszu bezpieczna wyraźnie nawiązującym do utworu Szymborskiej W rzece Heraklita.
Podczas gdy śmierć jest nieprzekazywalnym doświadczeniem, skaza zbrodni okazuje się dziedziczna. Człowiek, który mógł lekceważyć naturalne prawo do życia, nie jest w stanie zaakceptować własnej bezradności wobec równie naturalnego prawa śmierci. Lepiej żyć w oczywistym kłamstwie niż w prawdzie równie oczywistej, lecz trudniejszej do zaakceptowania – nawet kosztem własnego zidiocenia.
prezydent państwa S.
po namowach tysięcy obywateli
wydał dekret unieważniający śmierć (….)
na pobliskim murze ktoś napisał:
niegroźne zachody słońca
(Dekret)
Ironia w tomiku Radości nie jest agresywna. W sposób dla siebie charakterystyczny wiąże się z dystansem, a zarazem pozwala na wprowadzenie humoru, który czasami jest bliski groteskowej tragifarsie (m.in. Dora Drogoj, ur. 1923 zm. 1941). Mimo, że poezja podejmuje tematy trudne, to zachowuje intelektualną lekkość i wystrzega się nieznośnego patosu.
Najnowszy tomik Kwiatkowskiego należy traktować jak cykl liryczny, w którym jest jeden główny temat (tzw. hipertemat). Kolejne wiersze, mimo że samodzielne znaczeniowo, pozostają ze sobą w związku, oświetlają się wzajemnie, uzupełniają się (przykład tekstów Ernst Becker-Lee, ur. 1905 zm. 1940 vs. Walter Steiner, ur. 1951) lub są w znaczącej opozycji. Łączy je oszczędna poetyka, czasem w tytule stylizacja na epitafium, ale i wspólny bohater, który w Radościach ulega zwielokrotnieniu – przemawiając z perspektywy ludzi doświadczonych śmiercią, przemijaniem lub obserwujących (bez)Sens życia (Sylvie Umubyeyi, ur. 1974). Czytając kolejne utwory słyszymy coraz gęstszy wielogłos, maski, które zakłada poeta, multiplikują się. Nawet tytuły wierszy w cyklu Radości są najczęściej pisane według jednego klucza – Ludzi, Radości, Kościoła, Zajęcy, Lat to formy rzeczowników w dopełniaczu, które są niesamodzielne znaczeniowo; ich uzasadnienie kryje się dopiero w treści wiersza.
W cyklu lirycznym ważna jest poetycka klamra, czyli pierwszy i ostatni utwór. Kinderszenen (co – tłumacząc literalnie – znaczy „sceny dziecięce”) to wiersz zamykający tomik, a także jedyny utwór, który bezpośrednio wprowadza kontekst innej sztuki. Utwory fortepianowe R. Schumanna mają tym razem nie tylko muzyczny, ale i metaforyczny wydźwięk. W odbiorze romantyczny cykl funkcjonuje jako muzyka niereferencyjna, ale jednocześnie – poprzez programowe tytuły – może konotować wspomnienia dzieciństwa. W wierszu Grzegorza Kwiatkowskiego muzyka to – być może – symbol tęsknoty za pierwotnym i niemożliwym do odzyskania stanem niewinności; nie bez znaczenia utwory Schumanna wskazują na romantyczną tradycję, która mogłaby wskazać kolejne interpretacyjne tropy, podobnie zresztą jak zatytułowana Kinderszenen książka J. M. Rymkiewicza. Cykl poetycki Radości z pewnością nie jest ucieczką od przeszłości, nie jest „fugą śmierci”, lecz wariacją na tematy nieuniknione, które wpisują się w dalszy bądź bliższy horyzont. Kwiatkowski szuka niewygodnych kwestii, które wymagają jednak ciągłej konfrontacji, z którymi trzeba się zmierzyć, by lepiej zrozumieć siebie.”