Skip to content

Recenzja w Lampie

„Tak brzmieliby The Doors, gdyby tylko załapali się na punkową rewolucję w latach 70. Nie doczekali niestety tego momentu, robiąc tym samym pole do popisu dla muzyków z Trójmiasta. Trupa Trupa to grupa dowodzona przez Grzegorza Kwiatkowskiego, twórcy piosenek i tekściarza, a także poety, z trzema tomikami na koncie. O grupie zrobiło się głośno w ubiegłym roku, gdy własnymi siłami wydali debiutancką epkę, recenzowaną niedawno na łamach „Lampy”. Zebrane na niej cztery utwory porywały skondensowanym brudnym rockandrollowym brzmieniem, w którym można było wyłapać wpływy takich kapel jak pochodzące zza oceanu The Velvet Underground i 13th Floor Elevators, czy naszego krajowego Breakout. Z pozoru nic wielkiego, ale sposób w jaki Trupa Trupa korzysta z mocy gitary i klawiszy, powala na kolana. I to nie techniką (ta sprowadzona została do minimum), lecz energią. Dwie najciekawsze piosenki na epce: Koszula w kwiaty i Opór, zasługują na szczególną uwagę ze względu na polskie teksty. Gdyby powstały w latach 70., miałyby sporą szansę wywołać wśród młodych przedstawicieli narodu moralną i duchową rewoltę, i dziś młode kapele, sięgałyby po nie równie często, jak po Święty szczyt Deadlock. Zwłaszcza po drugą z nich, której tekst nie bez powodu w recenzji pióra Kazimierza Bolesława Malinowskiego został zacytowany w całości. Kwiatkowski udowadnia, że prosty przekaz może trafić celnie. Zespół nie zwlekał z wydaniem debiutu. Podobnie, jak w przypadku epki, zarówno realizację materiału, jak i jego wydanie wzięli na swoje barki. W efekcie powstał album złożony z dziewięciu piosenek zamkniętych w blisko pół godzinie muzyki. Epka nie dawała odpowiedzi, czy na kolejnym wydawnictwie Kwiatkowski postawi na mieszane teksty polsko-angielskie, czy może wybierze jeden język. Tytuły piosenek widniejące na odwrocie albumu rozwiewają te wątpliwości. Ku lekkiemu zaskoczeniu, wokalista postawił wyłącznie na język Beatlesów. Kto wie, ile dzięki tej decyzji tekstów pokroju Oporu nie ujrzało światła dziennego? Na szczęście moc Trupy to nie tylko słowa, ale i muzyka. A z tą jest bardzo dobrze. Krążek otwierają mocnym Revolution. Dalsza część płyty prezentuje się bardzo różnorodnie. Po lekko beatlesowskim Did You następuje oparty na brzmieniu psychodelicznych klawiszy Nearness Of You i najbardziej punkowy w zestawie Good Days Are Gone. Niekonwencjonalne podejście do konstruowania utworów ujawnia się w dwuminutowym Walt Whitman, który po niepozornej zwrotce, wpada prosto w zapętlony refren, trwający do samego końca. Podobnie niejednoznacznie jest w przypadku zamykających płytę Porn Actress (z pięknie rozwiniętym zakończeniem) i Take My Hand. Nie do końca tak wyobrażałem sobie tę płytę. Liczyłem na to, że trafię na coś, co porwie mnie podobnie jak debiuty Lenny Valentino czy Kombajnu Do Zbierania Kur Po Wioskach. Trzeba jednak przyznać, że choć angielski przekaz nie trafia tak celnie, to muzycznie Trupa Trupa ma nadal wiele do zaoferowania. Sporo tutaj spontaniczności i żywiołu, którego brak wielu młodym kapelom. Coś czuję, że najlepsze jeszcze przed nimi.”

Marcin Bieniek, Lampa nr 7-8

FacebookTwitter